Świat
się zatrzymał.
Odwracam
wzrok.
Mój
Boże. Gdybyś istniał i miał coś do gadania, pozwoliłbyś na to?
Zaciskam
pięści i czuję dokładnie swoje suche palce, brud na nich. Krew jest w zestawie
z niespodzianką. Kolejny wybuch. Słyszę strzały i błądzę skupionym spojrzeniem
wokół siebie. Jest ciemno, wieje i co jakiś czas przed oczami wybucha mi
kolejna sterta ziemi.
Poradzę
sobie. A raczej poradzimy, nie mogę zostawić Lucasa.
Z
bólem przenoszę całą swoją uwagę na młodszego brata żegnającego się z naszą
matką. Klęczy nad nią, zalewa brudne policzki gorzkimi łzami i łka, podczas gdy
ona szepcze niewyraźnie jakieś słowa pocieszenia. Wciąż mam przed oczami tą
kulę, która trafiła w jej bok, a której ja nie potrafiłam zatrzymać. Poczucie winy
i ból wyżera mnie od środka. Czuję jak kostki bieleją mi od zaciskania pięści. Robię
wszystko, co tylko mogę, żeby się nie rozkleić. Jeśli ja się rozpadnę, Lucasowi
nie pozostanie żadna szansa, nie wiem, czy zdołam się podnieść. Już dawno
czułam się złamana, nie mogę teraz ulec emocjom.
To twoja matka,
Sophia.
Na
wojnie nikogo nie obchodzi kto jest czyją matką. Muszę ratować brata.
Tylko
jeszcze nie wiem jak to zrobić.
-
Sophia – mówi do mnie Lucas, zaglądając przez ramię. Jego szklące oczy
wpatrzone we mnie z nadzieją łamią mi serce i z całych sił staram się tego nie
okazywać. Sprawdzam, czy jesteśmy bezpieczni nasłuchuję, po czym pochylam się,
opierając dłonie o kolana. – Mama chce z tobą porozmawiać.