17.03.2018

17. Mechanizm człowieka



- Wow, niezła jesteś.
Wypuszczam powietrze z płuc, patrząc jeszcze na poruszający się koniec strzały. Dominic klepie mnie lekko po ramieniu, po czym sam powtarza tę kombinację ruchów. Jego strzała ląduje niedaleko od mojej, ale mnie jeszcze nie opuszcza zdziwienie zmieszane z przerażeniem. Przecież nawet nie próbowałam trafić w punkt, to po prostu wymknęło się z mojej kontroli. Ten obraz wzbudził we mnie jakiś dziwny rodzaj nienawiści lub złości. Mam wrażenie, że to jakaś cholerna pomyłka, ale milczę, bo oni są bardzo zadowoleni, a ja nie mam zamiaru tego psuć.
- Ja sobie chyba odpuszczę już – mówię podchodząc do pniaka, na którym Dominic opierał nogę i kładę na nim swój łuk. Zauważywszy najbliższe drzewo, tuż obok tego, w które lecą strzały, postanawiam się o nie oprzeć. Siadam na miękkiej trawie i obserwuję bezustanną rywalizację.
Naprawdę zaczynam się o siebie obawiać. Najpierw słyszę jakieś popieprzone głosy, potem ot tak sobie strzelam w sam środek punktu bez mrugnięcia, bo nagle wpływa na mnie nienawiść. Nigdy nie byłam nienawistna. Byłam zła, podła, samodzielna i dumna z tego powodu, ale nie nienawistna. Nie nienawidziłam nigdy zabójcy matki, chociaż kilka razy myślałam nad zemstą. Tak naprawdę cały czas obwiniałam siebie za jej śmierć. To moja wina. Może gdybym wcześniej wróciła, to zdołałabym ją uratować. I tak jestem z siebie dumna, bo Lucas żyje i jest całkowicie bezpieczny, ale nawet mimo to – doświadczył straty obojga rodziców, a jest na to za młody.

4.03.2018

16. Pierwszy raz



Po zaćmieniu budzą się dni cieplejsze, jaśniejsze i niemalże cały czas świeci słońce. Uwielbiam tek okres w roku, mam wrażenie, że wraz z jego nadejściem, gdy po mroku nadchodzi światło – symbolizuje nadzieję. I pewność, że zawsze po mroku po prostu musi nadejść światłość. Lubię to. Lubię ten stan błogości, kiedy od rana świeci słońce i ze spokojną głową mogę pobiegać po lesie. Nic nie czai się w ciemności, nie muszę się obawiać o swoje życie. Wszystko automatycznie staje się lepsze. A przynajmniej tak mi się wydaje. Chociaż może nie dla wszystkich, ponieważ Robin i Izaak praktycznie nie opuszczają gabinetu albo biblioteki, zależy, czym się zajmują, ale przeważnie jest to jedna sprawa – ja i moje demoniczne problemy. Martwię się o nich, ale już nic nie mówię. Praktycznie nie odzywam się na zebraniach, nie chcę ich denerwować, ale osobiście dobrze wiem, że to bezsensowne – poszukiwanie informacji, których nie ma, lub które już nic nie znaczą, bo przecież nie jestem potępioną czystej krwi – albo duszy, cokolwiek to znaczy.
Tego dnia jednak wszystko staje się bardziej… normalne? Z samego rana Ruth i Alice postanowiły przyrządzić śniadanie na dworze, korzystając z pięknej pogody i zaprosiły nas na niewielki plac, na którym nie ma drzew, a Dominic podobno pofatygował się i nawet przyniósł większy stół z krzesłami. Wszystko znajduje się za zamkiem
Szablon wykonany przez Mrs Black dla Wioski Szablonów | Credit: X