24.02.2018

15. Impas


Pokój Shane’a jest chyba najbardziej wysuniętym na południe miejscem w zamku, co znaczy, że praktycznie nikt oprócz niego się tam nie zapuszcza. Ten teren jest po prostu… niemalże pusty. Chwilę mi zajmuje odnalezienie tej akurat sypialni, ale udaje mi się. Drzwi są otwarte więc bez zastanowienia zatrzymuję się w progu, gdy zauważam go obok łóżka, przebierającego koszulkę. Powinnam poczuć się inaczej, niż normalnie? Cóż, może powinno to wzbudzać we mnie trochę zakłopotania? Wtargnęłam tu podczas jego przebierania. Ale muszę przyznać, widok jest niecodzienny, chyba przyjemny.
Zauważa mnie, gdy mu się przyglądam w ciszy, zachowując przy tym kamienny wyraz twarzy. Przynajmniej mam nadzieję, że udaje mi się go zachować.
- Sophia – wymawia to unosząc brew, jakby kompletnie się mnie nie spodziewał. Może faktycznie… nie sposób przewidzieć, co akurat wpadnie mi do głowy.
Krzyżuję ręce na klatce piersiowej.
- Przeszkadzam?
Wzrusza ramionami, po czym zakłada na siebie czarną koszulkę.
Wychodzi gdzieś? Trwa noc. Noc zaćmienia.
- Zależy czego chcesz.
- Pogadać – mruczę pod nosem, ale pewna siebie. – Chyba, że…
- Nie, nie – oponuje, widząc moje zawahanie. – W porządku. Znajdę chwilę.

20.02.2018

14. Tam w mroku


Jednogłośnie stwierdziliśmy – nie wliczając Shane’a, on się nie pojawił na dole następnego dnia – że Robin musi wyruszyć z nami do zamku. Tam będzie bezpieczniejsza, niż tutaj. Gdyby gwardia się dowiedziała, że pozwoliła nadnaturalnym tu zostać, pewnie zapłaciła by za to zbyt surowo, a żadna z nas nie chce już nikogo więcej tracić. Myśl, że Robin nie będzie sama dodaje mi otuchy. I jestem wdzięczna Sethowi za ten świetny pomysł. Sama chciałam to zaproponować, ale wydawało mi się, że i tak nikt mnie nie posłucha. Od rana wszyscy zaczęliśmy zbierać swoje rzeczy – najwięcej Robin, ale i tak poprosiłam, aby zabrała tylko te najważniejsze. Im mniej zapasu, tym bezpieczniej, a w zamku nigdy niczego nie brakuje.
Mija kilka godzin i wszyscy są gotowi. Zaćmienie już się rozpoczęło, teraz wystarczy dobrze z niego skorzystać. Zanim wyruszymy, razem z Sethem upewniamy się, że nikogo nie ma na dziedzińcu, ani pomiędzy alejkami. Zaćmienie odbywa się raz w roku i trwa przeważnie trzy noce i trzy dni. W ciągu dnia nie jest tak bardzo ciemno, trochę jaśniej, niż w nocy, ale mimo to – słońce nie pokazuje się na niebie tak, jak zawsze. Jest niemalże szare. Podróż przez las podczas tego zjawiska może być odrobinę problematyczna, ale powinniśmy dać radę. Gdy nikogo nie zauważamy, ani nie słyszymy na mieście, wracamy do domu, aby wszystkich powiadomić. Robin, o dziwo, jest gotowa do drogi. Spodziewałam się większego przywiązania, ale chyba też nie chciałabym tu już mieszkać. W tej przepełnionej wspomnieniami klatce.

16.02.2018

13. "Wracamy do domu"



Rok wcześniej…

Wbiegam do domu napędzana energią, jakby słoneczną, niemalże czuję, jak te promienie słońca wpijają się w moją skórę. Nie widzę nikogo w salonie, wiec zaciekawiona i prowadzona wyśmienitym zapachem jedzenia, zmierzam do kuchni. Tam, na moje usta wskakuje uśmiech, który ma świadczyć o tym, że jestem z tego bardzo zadowolona. Nie wiem, czy tak autentycznie jest, ale jestem. Czuję to, pierwszy raz od długiego czasu. Spokój, przepływający jak woda przez moje ciało. Jake gotuje – to jest jeszcze większą dawką szczęścia. Lubię jak gotuje, jest wtedy w „swoim żywiole”. Zawsze zadowolony, zawsze pełen energii. A jego potrawy są pyszne!
- Marzyłam o tym – przyznaję bez bicia i wtedy właśnie chłopak odwraca się w moją stronę z talerzem pełnym naleśników. Ich zapach mnie dosłownie zabija.
Na ustach Jake’a ryzuje się wdzięczny uśmiech.
- Uśmiechasz się – zauważa. – Powinienem otworzyć wino? Wygrałaś w jakimś zakładzie podróż dookoła świata?
Prycham kpiąco, siadając na blacie kuchennym.
- I miałabym ryzykować utratę naleśników, prawdopodobnie utratę wolności i życia z rąk gwardii dla jakichś nudnych jazd po tym durnym kawałku ziemi? Wybacz, Nolay, nie jestem aż tak głupia. A mój uśmiech nie jest takim rzadkim zjawiskiem.
Przystaje na chwilę, zastanawia się.
Mam wrażenie, że powiedziałam coś głupiego.
- I to jest prawdopodobnie jedyna rzecz, w której się mylisz. Ale może wyjaśnisz mi powód swojej radości? – zagaja zaintrygowany, więc wyciągam zza pleców mój nowy nabytek. – Czarna skóra?

13.02.2018

12. Poszukiwana


Drzwi otwierają się gwałtownie. Pierwszy wchodzi Shane, Veronica i chłopaki zaraz za nim. Patrzę na nich, siedząc grzecznie na fotelu niemalże naprzeciwko wejścia do domu. Robin od dobrych piętnastu minut kręci się po salonie, nie potrafiąc sobie znaleźć miejsca, ale milczy. To pomaga mi myśleć, zachować spokój. Chociaż jej kroki, uderzanie butów o podłogę wprowadza mnie w stan osłupienia. Ten dźwięk, tak jak każdy od pewnego czasu, odbija się głośnym echem w mojej głowie, jakby zupełnie nic tam nie było. Non stop usilnie wpatrywałam się w jeden punkt gdzieś na podłodze, starając się o czymś myśleć, ale każda próba spływała po mnie jak krople zimnej wody. Lodowatej wręcz. Cholernie trudno jest zaakceptować rzeczywistość w tym stanie, tym bardziej od momentu, gdy odkryłam, z jakiego powodu Jake zginął. Teraz wiem, że patrzę na nich, choć moje oczy są puste. Zaciskam chłodne palce na boku skórzanego, czarnego fotela i czekam.
Na co? Sama nie wiem.
Ale natychmiast zauważam, że oni wiedzą. Wiedzą, że coś jest nie tak. może nie ja, ale mina i postawa mojej przyjaciółki wszystko zdradza. W końcu się zatrzymała i już nie stuka tymi podeszwami o podłogę. Nawiedza mnie błoga cisza, którą zaraz ktoś przerwie.
Jake, dlaczego mi to zrobiłeś? Gdybyś tu był, wszystko byłoby łatwiejsze.
Czuję pustkę i zagubienie. Biedna, mała dziewczynka, która traci bliskich jeden po drugim, nie potrafi poradzić sobie z kolejnymi kłamstwami.
- Dlaczego nie śpicie? – odzywa się Dominic. Cała czwórka stoi przy drzwiach i stara się zrozumieć, co się dzieje, ale po ich minach stwierdzam, że tylko bracia Black cokolwiek… podejrzewają? Ciężko to stwierdzić. Czuję się jak jakieś dzikie zwierzę, spłoszone w dodatku. Planowałam ich okłamać, ale teraz wiem, że to bezsensowne.
- Założyłaś skórę, wybierasz się dokądś? – pyta Shane bez ceregieli.

10.02.2018

11. Jacob Nolay


Zaraz rano wszyscy zbierają się w salonie na dole, by omówić szczegóły dotyczące tego całego wyjazdu. Wszyscy, rzecz jasna, oprócz mnie. Dobrze czuję się w swoim starym pokoju, a poza tym, muszę coś zrobić. Wyciągam z szafy swoją starą, czarną skórę, którą kiedyś kupiłam tutaj na targu i zakładam na siebie. Wygląda jak nowa, bardzo o nią dbałam, kiedy tu jeszcze mieszkałam. Sama nie wiem, dlaczego jej nie zabrałam ze sobą. Praktycznie nic nie zabrałam, to była szybka ucieczka.
Kilka minut później, ktoś puka do moich drzwi. Zakładam już buty.
- Hey. – Do środka wchodzi Shane, jego włosy tkwią jeszcze w porannym nieładzie. Wygląda niemalże seksownie, ale nie bardzo to do mnie przemawia. Jake też tak rano wchodził do mojego pokoju. Kolejne ukłucie w sercu. Wczorajszej nocy przyznałam się Blackowi, że kochałam Jacoba i nie czuję się z tym najlepiej. Chciałabym zapomnieć. Niestety nikt nie ma aż takiej mocy. – Wybierasz się gdzieś?
Wstaję z łóżka na proste nogi. Zerkam na szatyna, opierającego się sztywno o framugę drzwi.
- Właściwie, to tak. – Wyciągam falę włosów spod czarnej skóry. Opadają luźno na moje plecy. – A czemu cię to obchodzi?
- Znowu mnie odtrącasz, Varray.
Uśmiecham się blado sama do siebie. Ma rację, robię to. I wcale nie zamierzam przestać. Nie mogę… nie może mi zależeć na nikim, poza moim bratem. Nikt nie zburzy tych murów. Obiecałam to sobie już dawno temu, i nawet obietnica złożona Robin tego nie zmieni. Muszę chronić swoje serce. Wystarczająco się już nacierpiało.

8.02.2018

10. "Nie ufasz mi"


Drzwi otwierają się przede mną z rozmachem, jakby właściciel domu co najmniej czekał na kogoś. Unoszę wzrok spod czarnego kaptura zakrywającego moją twarz. Czuję się w nim bezpiecznie, nikt mnie nie rozpoznaje. Tak jest lepiej. Postanawiam jednak ściągnąć go odrobinę z twarzy, by ujrzeć kogoś, kto mógłby mnie przyjąć chociaż na chwilę.
Moim oczom ukazuje się chłopak wyglądający na osiemnastolatka. Ma brązowe włosy i zielone oczy, które wpatrują się we mnie z zafascynowaniem, jakiego dawno nie doświadczyłam. Onieśmiela mnie. Mam wrażenie, że jednym spojrzeniem potrafi przeczytać każde zdanie wyryte na mojej duszy. Sprawia, że się boję, mam ochotę zamknąć się w sobie i nie wychodzić przez kolejne kilka dni.
Może to nie był dobry pomysł, by tu przychodzić?
Może powinnam zawrócić?
Powiem mu, że to pomyłka. Tak, gdybym jeszcze mogła coś z siebie wydusić, to byłoby przemiło. A wiem, że stoję i patrzę na niego jak głupia.
- Hey – odzywa się pierwszy, uśmiecha się. Ten uśmiech, nie ufam mu w żadnym stopniu. – Szukasz kogoś? Kim jesteś?
Mam ochotę uciec, zawrócić. Źle zrobiłam. Czuję się obdarta ze wszystkich tajemnic, bezbronna i naga. Teraz jestem tylko sierotą i przybłędą, która kradnie, by przeżyć kolejny dzień i jest mi z tym dobrze, ale nie mam gdzie spać, a noce robią się chłodne. Muszę go okłamać, jeśli chcę, by mnie przyjął.

7.02.2018

09. Światło w mroku


Czuję to.
Całym ciałem odczuwam, jak powoli, stopniowo opuszczam miejsce, w którym byłam bezpieczna. Miejsce, które przynajmniej stwarzało pozory bezpieczeństwa, odcięte od rzeczywistości, jaką znałam. Swoją drogą, nigdy bym nie pomyślała, że gdzieś w tych ogromnych lasach mieści się zamek. Tak. czuję to… energia z niego wypływa ze mnie falami. Wydaje mi się, że w pewnym sensie wszyscy to czujemy. Dla mnie to tylko miejsce, w którym mogę mieszkać, ale dla nich… dla nich to dom. Gdzieś w głębi siebie mam nadzieję, że tam wrócimy. Że wrócę do brata, nie zostawię go raz jeszcze tak, jak kiedyś. Nie popełnię znowu tego błędu.
Wiem to. Zrobię wszystko, by do niego wrócić.
Z myśli wyrywa mnie głos Setha, ale nie rozumiem, co mówi. Czuję się, jak wybudzona z jakiegoś taniego filmu, przez który przeoczyłam fakt, iż zrobiło się ciemno. Bracia Black schodzą z koni, a zaraz za nimi cała reszta. Włącznie ze mną. Przywiązuję konia do drzewa, po czym podchodzę do Setha. Wydaje się tak samo zagubiony, jak ja. Może nawet bardziej.
- Musimy odpocząć – oznajmia spokojnie, spoglądając na mnie po chwili. – Zmęczona?
Wzruszam ramionami.
- Nie martw się, Sophia. – Unoszę brew. – Wrócisz do brata. Wszyscy wrócimy do domu.
- Wiem o tym.
- To dlaczego jesteś taka… nieswoja? Coś się martwi? Oprócz tego, że pokłóciłaś się z Shane’em.
Krzywię się, zaś on uśmiecha.
- Skąd o tym wiesz?
Rozglądam się wokół. Shane i Dominic o czymś rozmawiają, Veronica zaś opiekuje się końmi, karmi je i uśmiecha. To chyba najbardziej optymistyczna twarz wśród nas. Obejmuję ramiona dłońmi.
- Napięta atmosfera pomiędzy wami jest prawie namacalna.

5.02.2018

08. Egoistyczny, protekcjonalny drań


- Myślisz, że ja będę miał jakieś umiejętności? – pyta Lucas, kiedy przeglądam obok niego pamiętnik Rei.
Zerkam zdziwiona na brata. Tayrin zasnęła jakąś godzinę temu, a on wciąż upiera się przy swoim i nie chce spać. Siedzimy u mnie w pokoju odkąd wrócił od niej. Chyba się polubili. W każdym razie, teraz siedzi na dywanie i przegląda książkę, którą mu dałam. Może niepotrzebnie dałam mu coś, co opisuje umiejętności nadprzyrodzone? On ich jeszcze nie ma. Nigdy się nie zastanawiałam, kiedy u mnie się pojawiły. To był szok w moim życiu, niekoniecznie chciałam zapamiętywać wszystko. Raczej starałam się zapomnieć. Ale jego ciekawskie oczy wpatrzone we mnie, budzą niepewność i chęć przypomnienia sobie. Nawet, jeśli to przykre wspomnienia. Niestety niewiele pamiętam z przeszłości i ta myśl bywa dla mnie zbawienna, pełna spokoju.
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałam – przyznaję ze szczerością. – A chciałbyś?
- Ty nie chciałaś?
No tak. Nie mam pojęcia, czy wtedy już istniał, czy był w łonie matki, czy grał mi na nerwach swoim nocnym krzykiem. Zwyczajnie nie pamiętam, kiedy to się pojawiło. Zawsze się tego wypierałam, chciałam usunąć tę część mnie. Tę, która czyniła mnie dziwną, odosobnioną od świata. Chociaż Elizabeth zawsze uważała to za dar losu. Tak, jak każde swoje dziecko.
Szablon wykonany przez Mrs Black dla Wioski Szablonów | Credit: X