26.01.2018

07. Warunek


Pukam i po chwili wchodzę do środka.
Jednak kiedy przekraczam próg siedziby Shane’a, zaczynam żałować, że to zrobiłam. On jest oparty o biurko, podczas gdy ona oplata go rękami najmocniej jak potrafi i wpija się w jego usta. Ona najwidoczniej albo nie usłyszała, albo nie zwróciła uwagi na to, że ktoś jest w środku. Natomiast Shane momentalnie odrywa się od jej ust i spogląda na mnie ze zmrużonymi oczyma. Nie jest mu głupio. Dianie nie przeszkadza jego chwilowe odrzucenie, całuje go w szyję.
Postanawiam oprzeć się plecami o ścianę i poczekać, ponieważ Dominic mówił, że to coś ważnego, co trzeba załatwić jak najszybciej. Zauważam coś dziwnego pomiędzy tym dwojgiem. Odkąd weszłam, Shane nie spuszcza ze mnie wzroku, odrzuca ją od siebie jak jaszczurka swój ogon, kiedy chce się bronić. On odrzuca emocje. Po krótkiej chwili ona zauważa, że coś jest nie tak i patrzy na niego.
- Shane? – odzywa się.
- Diano, wyjdź. Mam parę spraw do załatwienia.
Po tym, dziewczyna odwraca się i zauważa mnie przy drzwiach. Niekomfortowa sytuacja, owszem, aczkolwiek ja też mam swoje sprawy do załatwienia i nie mam czasu wszystkiego przekładać, ponieważ pannie Vitarei zachciało się romansów.
Z morderczym spojrzeniem Diana mija mnie i bez słowa wychodzi, po czym oczywiście komediowo trzaska za tobą drzwiami. Uśmiecham się pod nosem. Lubię denerwować ludzi, a już uwielbiam patrzeć na takie… cyrki.
Shane odpycha się od biurka, podchodzi do barku i nalewa sobie jakiegoś alkoholu.

18.01.2018

06. Niezastąpieni


Noc spędziłam na drzewie. Tak, to śmiesznie brzmi. Jakbym była małpą… nic w tym rodzaju. Uwielbiam gwiazdy i zawsze lubiłam siedzieć w nocy i je oglądać, gdy tylko nie potrzebowałam na gwałt snu czy jedzenia. Gdy czas mnie nie gonił. Teraz byłam praktycznie wolna, a moje zdolności pozwoliły mi w szybkim tempie i pod osłoną tajemnicy dostać się na najwyższe, najlepsze drzewo do atrakcji tego typu. Noc była przyjemna, ciepła, a gwiazd… miliony.
Myślałam o ojcu. O matce. O tym, co stanie się z Lucasem, jeżeli podwinie mi się noga. Miałam do tego niebywały talent. Całą noc przetrawiałam fakt, że moja własna matka oddała mi młodszego brata. Najbardziej bezsilne i bezbronne stworzenie na świecie. Mi. Komuś, kto nie zasługiwał na ani jedną dziesiątą zaufania, którym mnie obdarzyła przed śmiercią. Tej nocy również obiecałam sobie, że będę silna, może nawet spokojniejsza. Że będę trenować, będę lepsza i kiedy to Shane’owi podwinie się noga, ja ochronię brata i Tayrin.
Błędne marzenia.
Marzenia można mieć. Wcale nie musiałam ich spełniać. Chciałam żyć tak, by dążyć do ich spełnienia. Po zaledwie kilku godzinach, które wydały się minutami, na horyzoncie ujrzałam jasną poświatę. Delikatnie raziła mnie w oczy. To była bardzo oczywista podpowiedź, że czas, bym wróciła do zamku, zanim ktokolwiek się zorientuje. Podniosłam się lekko na plecach i odczułam nikły ból w tych okolicach. Gałęziom nie można zarzucić, że są wygodne. Moim plecom zaś, że są tak niezniszczalne, jakbym chciała, aby były. Delikatnie chropowata kora drapała mnie w nogi i ręce. Przyjemny ból.
Szablon wykonany przez Mrs Black dla Wioski Szablonów | Credit: X